niedziela, 8 stycznia 2017

Szansa Kazimierza Potockiego


24 XI 1793, niedziela, godzina 6 po południu.
Warszawa, karczma “Pomocna dłoń”. 
 
Z powodu chłodu siedzicie w parterowych pokojach kamienicy, w której na piętrze wynajmujecie pokoje. Jest to karczma z niezłą kuchnią. Dobrą i na tyle drogą, by nie schodziła się tu gołota. Być może ze względu na ceny i coraz mniejszą zasobność waszych sakiewek powinniście wybrać jakieś inne miejsce, ale ilekroć schodzicie ze swoich mieszkań, przechodzicie przez “Pomocną dłoń”, co ułatwia zatrzymanie się w tym miejscu. Dzisiaj skłoniła was też do dłuższego posiedzenia rozmowa na temat tego, co zaproponował Paweł Stanicki (oraz ewentualnie listu, o którym opowiedział Gaston de Retif).

Ledwo skończyliście wieczorny posiłek i przyniesiono wam napitki (woda? grzaniec? co tylko chcecie), do środka karczmy weszło czterech polskich panów w wybornych, kolorowych żupanach, przepasanych szerokimi i zdobionymi pasami, na ramionach ciężkie delie, na głowach obszywane futrem czapy z pawimi piórami, pistolety i szable u boku. Noszą się bardzo “z polska” również gdy chodzi o wąsy i fryzury. (Jeszcze na długo przed uchwaleniem Konstytucji narodowe stroje wracały do łask u wielu Polaków.) Panowie rozglądają się po sali i dostrzegłszy waszą ławę podchodzą głośnym krokiem.

“Czołem, mości Kazimierzu! Wieści przynosimy!” zawołał pierwszy wielkim głosem będąc jeszcze w połowie sali.
“Dobre wieści!” - huknął inny.
“Co tak waszmościowie siedzicie jak na stypie!? Pozwolicie, że się przysiądziemy!?” wypalił następny już nad puklami peruki Gastona i chwilę później zamarł, stropiony obecnością tradycyjnie odzianego żyda o posturze niedźwiedzia. Na twarzy panów szlachty pojawiła się troska i podejrzliwość. Widać, że wypili już trochę tego wieczora.

“Kaziu, czyś ty aby w jakie długi nie popadł?” - zniżył głos, szepnął niemal, pierwszy z nich.

(Kazimierzu, rozpoznajesz ich w mig. To twoi koledzy z wojska – w kolejności Michał, Piotr, Seweryn i Melchior. Znani rębajłowie i świetni żołnierze. Słyszałeś, że są teraz w Warszawie. Służyłeś z nimi w tej samej jednostce (2 batalion 5 regimentu fizylierów) pod majorem Zygmuntem Opalińskim. Nie miałeś z nimi żadnych złych doświadczeń.)

20 komentarzy:

Neurocide pisze...

Efraim uśmiecha się, dobrze wyuczonym uśmiechem, pełnym radości i uprzejmości, jakim zwykło witać się klienta trzymającego w dłoni sakwę pełną pieniędzy, które chce u mnie wydać. I okiem znawcy, oceniam intencje panów, oraz staram się nie psuć swoją osobą atmosfery - nawet czosnek w nadmiarze może zaszkodzić. Po czym dyskretnie dodaję:

» Jeśli chcesz pozbyć się przyjaciela, to poproś go o pożyczkę albo udziel mu pożyczki. « - wspominając sobie jedną z nauk ojca.

Czekam na rozwój sytuacji, ustępując pola.

[Gaston stosuje cudzysłów francuski dla swej francuszczyzny, ja stosuję cudzysłów niemiecki dla jidysz, zaś polski dla polszczyzny.]

Gaston de Rétif pisze...

Tylko i wyłącznie dla sprostowania i poza grą - ten mój cudzysłów, to nie celowo z powodu francuszczyzny. Mój komputer i edytor wrzucają mi go po prostu tutaj i nie potrafię tego zmienić ;).

Unknown pisze...

Czołem waszmościom.
To przyjaciel mój, Efraim, a to Gaston z Francji do mnie przyjechał. I radzi będziem jak się do nas przysiądziecie i dotrzymacie nam kompanii.
A jeszcze jak dobre wieści niesiecie to wszelki duch Pana Boga chwali, jak to tatko mawia.
Jakie to wieści niesiecie?
[chcemy się napić wspólnie. Chciałbym również wiedzieć czy mają jakieś wieści z batalionu, albo od Zygmunta. Podczas rozmowy nadmieniam również, że picie, bitki i okazji do grosza nie odmawiam nigdy, tak więc otwarty jestem na wszystkie propozycje z którymi przychodzą moi dawni kompani.]

Tajemnicze C pisze...

"Dobre wieści! Ale najpierw trzeba zjeść i napić, skoro jest okazja!" - powiedział Seweryn Ostępowski, najwyższy z przybyłych panów i robiący najpoważniejsze wrażenie swoją posturą.

Po przedstawieniu się i wstępnych grzecznościach żołnierze zamówili miodu. Dzban z trunkiem wylądował prędko na stole. Seweryn nalał Kazimierzowi, Efraimowi i Gastonowi do drewnianych kubków. Żołnierze czekali jeszcze na jakąś przekąskę, którą zamówili i dopiero gdy objedli się pieczonymi kaczkami i innymi rarytasami, dołączyli do degustacji miodu.

Nagle Seweryn zszedł z tematu błahostek i zapytał wprost:

"Co waszmościowie robicie tu w Warszawie? Słyszeliśmy, że tu jeno sami dłużnicy Piotra Teppera pozostali... Po bankructwie jego banku z kwitami po mieście gardłuje za nim co drugi Warszawiak, domaga się zwrotów. Tak nam mówią. Waszmościowie też położyliście u Teppera majątek? To was w tym mieście zatrzymuje? Bo poza tym to Warszawa wygląda na w połowie opuszczoną..."

W tym samym czasie Melchior Grochowski odciąga Kazimierza na bok w stronę kominka.

“Wybacz Kaziu, że tak w skrytości. No chyba że oni – wskazał gestem głowy na Gastona i Efraima - rozumieją i popierają sprawę naszą... To właśnie major Opaliński nas przysyła do waszmości. Przybył dziś rano do Warszawy. U krewnych się zatrzymał. Śpieszymy powiadomić, że w środę wieczorem będzie przyjęcie w Pałacu Lubomirskich, na które major jest zaproszony i chciałby, ażeby waszmość również tam poszedł. Czy to możliwe?”

Gaston de Rétif pisze...

Gaston siedzi zamyślony przy barowej ławie. W ręku trzyma wygnieciony plik kartek i co chwilę zmienia pozycję, wierci się - widać, że coś go trapi. W momencie, w którym wchodzą barczyści Panowie energicznie unosi rękę i podnosi się jakby chciał coś powiedzieć, jednak zorientowawszy się, że grupka zmierza ku ich stolikowi stara się przejść od nagłego wyskoku do powitania przybyszów. Delikatnie się kłania i, wskazując na bar odchodzi do kontuaru. Przechodząc obok kominka rzuca w płomień część kartek(wyrzuca wszelkie informacje o ciociach wujkach i bliskiej rodzince, zostawia sobie fragment poświęcony Mikołajowi Koppe i jego synalkowi), resztę chowa w wewnętrznej kieszeni. Zamawia przy barze kufel miodu i wraca do stolika, przy którym rozpoczęła się rozmowa. Siada na boku i przygląda się przybyszom, uważnie ich słuchając.

Tajemnicze C pisze...

[Kazimierzu, powinienem był od razu powiedzieć, że za "naszą sprawę" Melchior Grochowski uważa regiment i Rzeczpospolitą, zapewne wydarzenia związane z rozbiorem kraju i Targowicą, którym są przeciwni. Tyle od razu domyślasz się.]

[Gaston, w pierwszej sekundzie pomyślałem, że do ognia posyłasz problem Koppe, a zostawisz sobie opisy, który wuj jaki likier popijał na przyjęciu u cioci. I kto jaką magdalenke przegryzał ;-)]

Unknown pisze...

Mości Melchiorze, jak wiesz zapewne ojczyzna i Nasza Sprawa cenniejsza jest mi niż me własne życie, zatem jeśli major potrzebuje mej szabli i garłacza dla ojczyzny ratowania to jak zawsze liczyć na nie może. Tak więc będę w Pałacu Lubomirskich by spotkać się z majorem.
A póki co to wróćmy do stołu i napomknąć możemy o Sprawie jaka was do mnie sprowadza. W pełni za moich kompanów liczyć nie mogę, ale mam nadzieję, że w rozmowie uda się ich nastroje wyczuć. Być może razem ze mną do Pałacu Lubomirskich przyjdą.
[przy stole mam nadzieję że Melchior wspomni o co chodzi. Chciałbym z Gastonem i Efraimem wspólnie do pałacu się udać, ale jeśli dobro Rzeczypospolitej nie jest dla nich sprawą wielkiej wagi, tedy lepiej żeby nie szli rozmawiać z Majorem, przecie wszyscy wiemy jak porywszy bywa Major jeśli chodzi o naszą Ojczyznę.
A jeśli już wojskowi nas opuszczą to chcę zagadną Gastona dlaczego taki stroskany siedzi i co to za kartki w dłoni trzymał stojąc przy kominku].

Tajemnicze C pisze...

“Czy temat ten poruszać przy twoich kompanach – twoja rzecz, Kazimierzu. Ja nie wątpię nawet, że ich obecność mogłaby pomóc. Co dziś jeszcze bezpieczne, jutro może kłopoty ściągnąć, a nie wiem, czy oni na nie tak gotowi, jak żołnierz na śmierć? Wyglądają na łebskich, więc przydatni mogą być, jeśli tak ich oceniasz. Zwłaszcza, że do dyplomacji – Melchior uśmiechnął się i klepnął Kazimierza po ramieniu – to ty się z nas i z nich najmniej nadajesz.”

Przeszliście dwa kroki w stronę stołu, w czasie których Melchior zatrząsł się ze śmiechu.

“Na polowanie z tobą – tak! Na panny – tak! Na gorzałkę – tak! Na pałace - ... hahahaha!”

Otarł łzy, przejechał dłonią po czole odgarniając spocone włosy i szepnął ci do ucha, bo już za blisko ławy byliście:

“O nazwisko twoje chodzi, kochany Kaziu. Żeby “Potocki” zaświeciło przy “Opaliński”, gdy staniecie przy królu, przy hetmanie, czy choćby przy jakimś jurgieltniku, co może teraz zmądrzał, jak zobaczył, co się stało za Targowicy wkładem!" - Czułeś ciepło twarzy Melchiora, gdy ten dalej perorował, coraz mocniej i boleśniej ściskając cię za ramię - “Żebyś jak latarnia obok majora stał i budził zaufanie. Żebyś otwierał kieszenie swoją twarzą. Majora mówi: pojawiła się szansa, by piąty [regiment] na nowo powołać do istnienia! Sytuacja jest taka, że może nawet wczorajszy zdrajca jutro wyłoży fundusze na wojsko. Król Prus i Imperatorowa Rosji co prawda zabraniają i nawet jeszcze większe redukcje armii naszej ogłaszają, tfu! Rzecz wiadoma, że działać wbrew ich postanowieniom trzeba i że łbem tu ryzykujemy. Trzeba to robić teraz, trzeba przygotować armię do powstania. Kiedy, zapytasz!?”

Melchior odstąpił o krok i ściszając głos dokończył:

“Na wiosnę! Jak nie na tę wiosnę – to nigdy! I przepadnie wszystko, całą naszą Rzeczpospolitą pruski i ruski pies na przemian będą jebać! A major w imieniu jeszcze większych tutaj przyjechał, bo nie tylko u niego takie myśli w głowie...”

“Miodu!” - zakończył i dosiedliście się do stołu.

C pisze...

[Musiałbym usłyszeć deklarację od Kazimierza (lub w sensowny sposób od innych), że wasza trójka jest wprowadzona w to, co przedstawił Melchior. Jeśli tak się nie stanie, możemy założyć, że biesiada potrwa jeszcze trochę i panowie będą się zwijali, wy zaś będziecie mogli naradzić się, co dalej robicie. Jeśli wszyscy zostaną wtajemniczeni i macie jakieś pytania co do tego, co Melchior powiedział, to możemy kontynuować rozmowę. Podobnie jeśliby sam Kazimierz nie wtajemniczał nikogo, ale miał jakieś pytania - jest okazja na dalszą rozmowę.]

Gaston de Rétif pisze...

Gaston jest bez dwóch zdań podpity. Słowa w ustach lżej mu ciążą niż w uszach jego słuchaczy. Wraca od baru z miodem w ręce i jeszcze idąc, przysłuchuje się pytaniu Seweryna. Siada powoli i swobodnie, wypowiadając pierwsze słowa:

"Tepper, Teppera, Tepperowi, Tepperze, Tepperem, o Tepperze ! Widzi drogi Pan jak polski znam pięknie? Tylko szkoda, że to jedno imię się odmienia ciągle na ustach wszystkich. Zostawmy kupca , co tylko trosk przysparza światu i zajmijmy się czymś ważniejszym!

Czy Pan wiesz,- zwraca się do Seweryna - że ja zawsze, od chwili, gdym pierwszy raz postawił nogę na tej dziwnej ziemi podziwiałem ze wszech miar jedną instytucję: karczmę! Proszę sobie wyobrazić. We Francji, aby porozmawiać z przyjaciółmi człowiek może zajść do nich osobiście lub wybrać się do jednej z uznanych restauracji. Oczywiście wyprawa do restauracji nie może obejść się bez udziału szanownej małżonki i świty jej piskliwych służących. Rozmowy odbywają się tam przy winie zgodnie z regułami dobrego smaku, bez szczerości, ale i bez przesadnej obłudy. Atmosfera jest wystarczająco beztroska, by szybko zapomnieć o tak nieznaczącym spotkaniu.
Co innego natomiast u drogich Panów gospodarzy w Polsce! Karczma drzwi swoje otwiera jedynie najbardziej męskim szlachcicom. To tutaj mężczyźni na wzór uczty starożytnych obradują swobodnie i szczerze na tematy najważniejsze: przyjaźni męskiej, odwagi i cnoty. Kobiety, nadzwyczaj obyczajne, nie opuszczają swoich pomieszczeń, by w pełni dać rozwinąć się skrzydłom męskiej fantazji. Dodatkowo ten fenomenalny, słodki i orzeźwiający umysł napój pozwala na rodzaj jowialnej rubaszności, której sztywne w swej klasie wino nie dopuszcza. Zatem zgodzi się Pan, jeśli pewną część tradycji, zwłaszcza tę w dziedzinie ducha i obyczajów polskich, wywiodę raczej od starożytnych Greków i Rzymian niż Sarmatów."
Tutaj Gaston robi krótką przerwę i podejmuje od nowa:

"Pozwolą Panowie, że prawem gościa rozpocznę tego wieczoru dyskusję. Sen mi z powiek spędza następująca kwestia: Jak widzicie twarz moja jest dobrze wygolona, bez śladu zarostu. Jest to obyczaj francuski, jak i włoski, ludzi dobrze wychowanych. Moda podobna panuje w Niemczech. W Austrii sprawa pozostaje niejasna, niektórzy opowiadają się za wąsem, inni golą swą twarz. W Hiszpanii szlachcic zdecydowanie dba o zarost, oprócz wąsa układa on starannie cieniutki pasek owłosienia poniżej dolnej wargi, prostopadle do wąsa, aby w ten sposób, znak krzyża na twarzy swej czyniąc, wyrazić swą pogardę dla pogańskich Giaurów. W Polsce króluje bujne owłosienie twarzy z obfitym wąsem jako głównym elementem. Czy Pan, drogi Panie Sewerynie, mógłby się wypowiedzieć w kwestii tak ciekawego obyczaju? Chyba rozumie Pan moje zainteresowanie jako cudzoziemca."
W tym momencie, ostatnie już pytanie krzyżuje się z krzykiem Melchiora(Miodu!), gdy wszyscy znajdują się już przy stole.

Tajemnicze C pisze...

“Poważna to sprawa z wąsami, o której nie wypada o suchym kuflu rozprawiać. A widzę, że szanowny pan szybko miodzik osusza.” - Seweryn napełnił kubek Gastonowi i sobie. Rozlało się także po stole. Reszta przytaknęła z powagą, zderzyły się inne kufle. Seweryn wziął łyk miodu. Oblizał wargi i wąsy.

“Pierwej musiałby waszmość mi wyłożyć, co rozumie przez “dobre wychowanie”, które w Italii, Francji czy nawet w Austrii lub Prusach ludzi do strzyżenia brody i wąsa kieruje. Od którego momentu to nazywa się dobre wychowanie? Gdzie jest taki regulamin w Piśmie Świętym, co by golić brody nakazywał, a? Nawet sułtan bródkę sobie trzyma, a niewierny i prawdy nieświadomy.”

Łyk miodu. Odgłosy uznania. Potakiwanie reszty. Seweryn przetarł rękawem usta i kontynuuje:

“No. Na ilu wizerunkach malarskich i ikonach kościelnych Syn Boży z brodą jest malowany, a? A na ilu przypomina gołowąsa? Chyba tylko na tych, gdzie go Przenajświętsza Maryjka jeszcze w rączkach trzyma. Takoż moja suspicja jest taka, że to w pewnych kręgach bezbożność decyduje, która potem modą promieniuje i inni za nią nieświadomie idą.”

Łyk miodu, głośne odstawienie pustego kufla. Ktoś dolewa.

“Sporu wszczynać o to nie zamierzam. Spójrz waść – Kazimierz nasz ogolony po francusku, gładziutki na pysku jak pan. Czy to za modą zachodnią i bezbożną? Przecież wiem, że on głeboko w Boga wierzy. Zrezygnował z polskiego zwyczaju raczej króla naszego wzorem, co też zapatrzony w zachód. Ot, kto chce, wąs zapuszcza, kto nie chce, tego nie robi. Ale pierwsza decyzja o tym, zdaje mi się, była decyzją religijną...”

Przerwał nagle tę nietrzeźwą orację inny, chyba Piotr, najniższy ze wszystkich, ale bardzo krępy, o twarzy wyostrzonej, jakby wyciosanej. Głos ma niski jakby przez tubę wołał:"

“Co do naśladownictwa, to o jedno chciałem waszmość zapytać: co powiesz o bezkrólewiu we Francji? Piszą i mówią, że dumni mordercy Ludwika XVI chcą taki sam zwyczaj na wszystkich dworach Europy wprowadzić i władzę monarszą ukrócić - o głowę, jak będzie trzeba! Czy i takie wzory powinniśmy z zachodu czerpać?”

Unknown pisze...

Yyyy, Ooo, Eee... [wyduka z siebie Kazimierz spoglądając mętnym od miodu spojrzeniem to na Seweryna to na Gastona, wodząc wzrokiem od jednego do drugiego, zależnie od tego kto akuratnie się wypowiadał].
Taaak... [wydukał i osuszając swój kufel sięgnął po dzban, co by kufel pusty na stole nie stał.]
Taaak... m.drze prawicie Sewerynie, [hik] i Wy Gastonie również.
[To rzekłszy pociągnął solidny łyk z kufla.]

Gaston de Rétif pisze...

"Sewerynie, nie o sprawy religii tu chodzi, choć jak u Hiszpana widać, to religia go zmusiła do przyjęcia pewnej mody. Dobre wychowanie, o którym mówimy, to kultura, która człowieka z kolan podnosi i przez krótki czas w jego życiu, gdy ledwo co ręce, co do chodzenia służyły, z kurzu otrząsnął, a laski jeszcze nimi nie chwycił, pozwala mu myśleć, że od zwierząt czeka go los inny.

Jezus, nasz zbawiciel! Kto wie, kto w takiej pysze żyje, by powiedzieć: widziałem twarz Pana, jakże grzeszy, ten kto jeszcze bardziej się potępia, mówiąc: potrafię namalować twarz Jezusa. Obrazy to sny artystów o krainach, które jedna para oczu tylko oglądać może. Trudno im zawierzyć. A Kazimierz, choć chłopisko barczyste i jak dąb solidne słusznie zdaje się sobie odmawiać przyjemności zapuszczania gęstego wąsa i przez to nie zdaje się zbyt dzikim i surowym. Bo twarz brodata, słuchaj Pan Panie Piotrze, to twarz nieokrzesana. To taka właśnie gęba krzyk swój przeciwko władzy boskiej podnosi, taka oczyma szalonymi na przywileje szlachetnych spoziera. Hołota. Pan śpisz spokojnie, bo swoją hołotę trzymasz krótko i łba jej nie dajesz wciskać w obce dla niej sprawy. Zachowajcie lepiej dla siebie swoje własne obyczaje, jeśli nie chcecie usłyszeć wesołych pieśni pod oknem i zobaczyć głowy stryjka na mokrych jeszcze od gnoju widłach:"

Gaston jest już wyraźnie pijany. Bełkocze, mówi coraz niewyraźniej. Miesza francuskie i polskie słowa piosenki.

"I naprzód marsz, Ojczyzny dzieci,
Bo nadszedł chwały naszej dzień.
To tyran przeciw nam zawiesił
Zbroczony krwawo sztandar ten.
Zbroczony krwawo sztandar ten.
Słyszycie z bitew pól niesiony.
Żołnierzy przeokrutnych ryk?
Już idą, wam zaciągnąć stryk,
By zarżnąć wasze syny, żony."

Tajemnicze C pisze...

[Entschuldigung, waszmościowie. Choróbsko mnie dorwało, końca nie widać, nie jestem w stanie pisać. Wydaje mi się, że skoro zignorowaliście pytanie o wtajemniczenie reszty w to, co usłyszał Kazimierz, to możemy uznać, iż dalsza rozmowa trwała krótko i panowie się zwinęli, zwłaszcza że Gaston i Kazimierz są pijani (obaj mają KON 7). Uznajmy, że dzień się skończył. Nie będę teraz otwierał nowego wpisu, bo nie mam siły - przedyskutujcie w tym miejscu, co robicie, czy akceptujecie którąś z otrzymanych propozycji, czy też macie jakieś inne plany? Tak żeby w następnym wpisie móc zacząć już grę.]

neurocide pisze...

[panowe i mnie spowil calun maligny]💀🚑🚨🐉

Unknown pisze...

[na śniadaniu przekazuję towarzyszom zaproszenie na spotkanie w pałacu. Jeśli są skorzy do tego by mi towarzyszyć i jeśli Rzeczypospolita jest dla nich tak samo ważna jak dla mnie to idziemy tam razem.]

[Gaston nadal nie wiemy co było w liście tak nie mamy pełnych informacji w którą stronę gry podążać. Jestem otwarty na wątek Effraima jak i mój wątek. Nic nie wiemy o Gastonie.
Jeśli podążamy za moim wątkiem to być może udanam się powrócić do szansy Effraima. Tak więc na moja obecna wiedzie sugeruje podążać za moim wątkiem. Rad bym znać Wasze zdanie.]

Gaston de Rétif pisze...

[Nie informuję was na razie o liście i o tym, co w nim było. Do Gastona zdecydowanie bardziej przemawia Efraimowy wątek finansowy niż Rzeczpospolita. Jedyne, co mogłoby przekonać Gastona do pomocy sprawie polskiej to powiązanie jej z pomocą polskiej szlachcie. Jednak do niej też nie czuje szczególnego przywiązania ze względu na jej bardzo egoistyczny charakter. Zatem opowiadam się za Stanickim i szansą Efraima. Jeśli mnie przegłosujecie, to z przyjemnością pójdę na bal i może troszkę przysłużę się Rzplitej]

Neurocide pisze...

[Jak dla mnie bal nie stoi niczemu na przeszkodzie. Tak jak już w czasie mojej szansy pisałem, myślę, że można najpierw ruszyć wątek Kazimierza, bo mój i tak jest odłożony w czasie o te kilka dni, kiedy to będziemy organizować podróż. Tknęło mnie czy nam i tak nie będzie z obiema sprawami trochę po drodze? Jak myślicie.

Powoli wracam do zdrowia, ale jeszcze mnie influenza trzyma i mam nadzieję, że nie pójdzie w stronę pneumonii. ]

Tajemnicze C pisze...

Jeśli mnie moje choróbsko nie przyprawia o jakieś deluzje, to zrozumiałem, że idziecie na bal i potem się zobaczy. Tyle mi wystarczy - przygotuję zatem notkę z balem. Ale cierpliwości, bracia rodacy, bo choróbsko nie odpuszcza i na dzisiaj raczej tego nie zdołam zrobić. Od kilku lat nie czułem się tak doskonale chory.

Tajemnicze C pisze...

O, dopiero spostrzegłem, że Efraim również zażywa wywczasu. Zdrowia :)

Co do balu itd., Efraim wspomniał w swoim wpisie, że niezależnie od tego, jak tam pójdzie, podróż można przygotowywać - to ważne zdanie, które pozwoli być wam w razie czego już na najbliższą niedzielę gotowymi do wyjazdu ze Stanickim, gdybyście się na to zdecydowali. W każdym razie do tych przygotowań wrócimy jeszcze też w osobnym wpisie, jeśli będzie trzeba.